Świętokrzyscy policjanci codziennie potwierdzają swoją dewizę „Pomagamy i chronimy”. Podczas weekendu funkcjonariusze dwukrotnie podejmowali niecodzienne i nietypowe działania. W sobotę na trasie S-7 dzielnicowi z Suchedniowa zatrzymali nissana, z którego obficie ciekło paliwo. Oprócz kierującej, pojazdem podróżowała starsza kobieta i czteromiesięczne dziecko. Tego samego dnia dzięki właściwej postawie skarżyskich dyżurnych i współpracy z innymi służbami, zrozpaczona matka dojechała do trójki swoich dzieci. Obywatelka Ukrainy na chwilę wysiadła z pociągu, który odjechał z dziećmi i bagażem.
W sobotnie popołudnie suchedniowscy dzielnicowi pojechali na trasę S-7, gdzie według zgłoszenia miał przemieszczać się nietrzeźwy kierowca. Faktu tego policjanci nie potwierdzili, ale zaobserwowali bardzo niebezpieczną sytuację. Wyjeżdżając z miejsca obsługi podróżnych w Suchedniowie mundurowi poczuli intensywny zapach paliwa oraz ciągnący się po jezdni mokry ślad. Kilkaset metrów przed sobą stróże prawa zobaczyli nissana, z którego obficie ciekło paliwo. Natychmiast włączyli sygnały świetle i dźwiękowe, i zatrzymali pojazd. Za kierownicą siedziała młoda kobieta, nieświadoma awarii i zagrożenia. Podróżowała z czteromiesięcznym dzieckiem oraz seniorką. Policjanci zabezpieczyli miejsce postoju nissana, a strażacy wyciekłe paliwo. Samochód odjechał na lawecie, dzielnicowi zaś przewieźli kierującą z rodziną do domu.
Kolejna niebezpieczna sytuacja miała miejsce w sobotni wieczór. O godzinie 19.25 dyżurny skarżyskiej jednostki otrzymał zgłoszenie, że po torach w okolicy Lipowego Pola biega i krzyczy kobieta. Bez chwili zwłoki na miejsce pojechali policjanci, gdzie zastali biegnącą po torze 36-letnią obywatelkę Ukrainy. Była bardzo zdenerwowana, zapłakana i nie reagowała na zadawane pytania. Po kilku minutach funkcjonariusze ustalili, co się wydarzyło. 36-latka podróżowała pociągiem z Przemyśla do Warszawy. Razem z trójką dzieci w wieku od 5 do 10 lat jechała w odwiedziny do swej koleżanki. Kiedy pociąg zatrzymał się na przystanku Skarżysko – Kościelne, kobieta na chwilę wyszła na peron. Wówczas skład odjechał w kierunku Radomia, zgodnie z rozkładem omijając stację Skarżysko-Kamienna. Zrozpaczona i zdesperowana matka pobiegała torami za odjeżdżającym pociągiem. Telefon i dokumenty także zostały w wagonie. Policjanci przewieźli kobietę na skarżyski dworzec kolejowy i przekazali ustalenia dyżurnemu. Dyżurny wraz z zastępcą błyskawicznie zareagowali i wzorowo koordynowali dalsze działania. O zdarzeniu powiadomili sokistów w Skarżysku i Radomiu. Udało się ustalić numer telefonu od obsługi pociągu. Ponadto wiadomym było, że skład za dziesięć minut dojedzie do Radomia. Dyżurni kończący służbę i ich zmiennicy z nocnej zmiany do końca kierowali akcją. Na radomskim dworcu dzieci wraz z bagażem zostały przekazane miejscowym sokistom. W tym czasie na skarżyskiej stacji pechowa podróżna trafiła do innego pociągu jadącego do stolicy. Kierownik tego składu nawiązał rozmowę z dyżurnym radomskiego posterunku SOK. Kobieta mogła porozmawiać i uspokoić swoje pociechy. Kiedy dojechała do Radomia te dołączyły do szczęśliwej matki.
Wzorcowa koordynacja działań przez skarżyskich dyżurnych i współpraca wszystkich służb doprowadziły do szczęśliwego końca niecodzienną historię.