Żyjąc w pośpiechu, w pogoni za sukcesem i pieniądzem, niejednokrotnie nie dostrzegamy żyjących obok nas starszych ludzi, którzy tak jak my, byli kiedyś młodzi i aktywni. Dzisiaj takie osoby są prawdziwą skarbnicą wiedzy o minionych czasach, dlatego warto czasem się zatrzymać, usiąść przy stole z sąsiadami lub znajomymi, z którymi do tej pory wymienialiśmy zdawkowe „Dzień dobry” i porozmawiać.
Może się okazać, że wspomnienia, które chowają w swej pamięci, są niezwykle cenne, a pamiątki przechowywane w szufladach to prawdziwe skarby.
Zaczęło się od rysunków.
Państwo Zofia i Zdzisław Grochulscy mieszkają przy ulicy Niepodległości w Skarżysku. Oboje mają po 80 lat. W trakcie wielokrotnych odwiedzin i rozmów z panią Zofią poruszałyśmy tematy raczej typowe, o zdrowiu, pogodzie, codziennych problemach. Aż któregoś dnia usłyszałam:
-A ty wiesz, jak mój Zdzisiek umiał rysować ?
W tym momencie pani Zofia wyjęła z przepastnej szuflady starą tekturową teczkę, w której schowany był plik rysunków jej bardzo chorego dzisiaj męża. Oniemiałam z wrażenia…. Były to rysunki sprzed 60 lat, na jednym z nich widniała data listopad 1949 roku. Powstawały, gdy pan Zdzisław był jeszcze kawalerem, podczas długich, jesiennych i zimowych wieczorów. Widać w nich fascynację Indianami oraz tematyką wojenną- pan Zdzisław miał zaledwie 9 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Niektóre rysunki nigdy nie zostały dokończone…
Talent plastyczny Pana Zdzisława nie miał większych szans na rozwój ze względu na trudy codziennego życia. Jedynie w skarżyskich zakładach metalowych, gdzie pan Grochulski pracował jako tokarz, wykonywał przepiękne rysunki do gazetek ściennych, które były wysyłane na konkursy.
Historia rodzinna z Piłsudskim w tle.
Podczas miłych rozmów z panią Zofią, poznałam piękną historię rodziców pana Zdzisława. Jego ojciec, Stanisław Grochulski, urodził się w 1900 roku w polskiej rodzinie mieszkającej w Gruzji, w miejscowości Kamienskoje. Mając 18 lat, Stanisław opuścił rodzinny dom i przyłączył się do formującej się polskiej armii gen. Hallera. Idąc do Polski przez Afrykę, walczył z Bolszewikami. Był ranny we Włoszech. Za swoje zasługi został osobiście odznaczony przez Józefa Piłsudskiego.
Po przybyciu do Polski odszukał rodzinę swojego ojca w Radomiu, a następnie przyjechał do Skarżyska, gdzie został jednym z pierwszych pracowników fabryki amunicji.
Matka pana Zdzisława Grochulskiego, Stanisława, urodziła się i wychowała w Końskich, w pałacu hrabiego Tarnowskiego, wraz z jego córką, hrabianką Felicją. Ojciec Stanisławy był u hrabiego pierwszym strzelcem, który uczestniczył w hrabiowskich polowaniach.
Jak przystało na pannę z dobrego domu, Stanisława pobierała nauki na pensji dla dziewcząt i otrzymała wszechstronne wykształcenie. Należała do zespołu wokalno-tanecznego, który przyjeżdżał do Skarżyska z koncertami dla pracowników fabryki amunicji. W ten sposób Stasia poznała swojego przyszłego męża, Stanisława Grochulskiego.
Po ślubie oboje zamieszkali w Skarżysku, najpierw w wynajętym mieszkaniu, ponieważ kolonia robotnicza była dopiero w budowie, a potem otrzymali mieszkanie w bloku przy dzisiejszej ulicy Staffa. Stanisław był bardzo zdolnym i ambitnym człowiekiem, jako wybitny pracownik zarabiał w fabryce amunicji 1200 zł, co na ówczesne czasy było bardzo dużą kwotą. Chciał zbudować dom… Niestety, plany te przerwała wojna.
Dziękuję pani Zofii Grochulskiej za wyrażenie zgody na publikację wspomnień, fotografii i rysunków męża. A Was zachęcam do odnalezienia równie ciekawych opowieści w swoim najbliższym otoczeniu. Zapytajcie sąsiadów, krewnych, znajomych. Będą zachwyceni, że ktoś chce wysłuchać ich historii i ocalić ją od zapomnienia…
© O.S. /TSK24 Team