Pielęgniarki ze Skarżyska-Kamiennej walczą o podwyżki. Siostry przeprowadziły referendum strajkowe i teraz zdecydują o formie protestu. Protestu, który wydaje się być przesądzony, bo dyrekcja szpitala twierdzi, że pieniędzy na podwyżki nie ma.
Dotychczasowe rozmowy między dyrekcją skarżyskiej leczniczy a pracującymi w niej pielęgniarkami nie przyniosły rezultatu. Pielęgniarki ze Skarżyska-Kamiennej chcą podwyżek. Ostatnią pamiętają tylko te pielęgniarki, które w szpitalu pracują od ponad 10 lat. - Nie mamy godnych zarobków, z których moglibyśmy się cieszyć, że idziemy do tej pracy z radością – mówi Elżbieta Szumielewicz, pielęgniarka.
Dlatego, jak mówią - chcą godnie zarabiać. Teraz ich pensja zasadnicza wynosi od 1850 do niespełna 2200 złotych brutto, w zależności od stażu pracy. Do tego dodatki, m.in. 800 złotych od Ministerstwa Zdrowia. Ale - dodatek z Ministerstwa, to pieniądze obarczone podwójnym podatkiem. I ze słynnych 800 zł dostają... połowę. - Na dziś ta kwota 660 zł formą dodatku powoduje to, że tak naprawdę otrzymujemy na rękę z tego 460 złotych – informuje Anna Malik, przewodnicząca OZZPIP w Skarżysku-Kamiennej.
W sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala pielęgniarki są od 2015 roku. Ostatnią propozycję - podwyżek od 200 do 600 złotych w zależności od lat pracy - władze szpitala odrzuciły.
Czytaj więcej na
kielce.tvp.pl