Powiadomienie o plikach cookie Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów statystycznych, realizacji usług i reklamowych. Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia, więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności.

Kontakt z redakcją: tel. 41 2511951 alinajedrys@gmail.com


Wyborcze (nie tylko) refleksje Jana Jańca

W ostatnich godzinach, mimo okresu świątecznego,nastąpiło niebywałe wzmocnienie poziomu politycznego sporu. Wszystko to z powodu, bardzo rzeczowego, wystąpienia, na ostatniej sesji Rady Miasta, mieszkanki naszego miasta. Obóz Prezydenta Kroniga z furią zaatakował wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób podzielili opinie i wnioski zawarte we wspomnianym wystąpieniu. " Oberwałem " i ja - oczywiście za zadłużenie gminy. Nie podejmuję się w tym czasie polemizować z absurdalnymi tezami politologa pn Anonimowy, więc pozwoliłem sobie skierować do redakcji portalu , do publikacji, mój artykuł z 2014 r., który w kwestiach powstania zadłużenia jest nadal aktualny.

 

Kampania prezydencka roku 2014 w naszym mieście nie wygląda dobrze. Brakuje autentycznej debaty, jest za to walka, której uczestnicy nie przebierają w środkach by uzyskać zamierzony cel. Trzeba zrobić wrażenie, a zupełnie nieważne, że ma się niewiele do powiedzenia. Kandydaci pokazują zaskakującą ignorancję zarówno w ocenie problemów, z jakimi mierzy się miasto jak i deklarowanych działań, jakie miałby podjąć wybrany prezydent.

 

Cztery lata temu w kampanii prezydenckiej brali udział inni ludzie. Można się było z nimi nie zgadzać, ale nie było wątpliwości, kogo reprezentują i jak się swoimi postawami wpisują w bieg wydarzeń stanowiących, najogólniej mówiąc, sprawy miasta. Byli zdecydowanie silniejsi od tych, którzy konkurują dzisiaj.

Dzisiaj większość uczestników kampanii ogranicza się do czarnowidzkiego diagnozowania stanu miasta i głoszenia warunku odejścia urzędującego prezydenta miasta i jego współpracowników – jako panaceum na całe, ich zdaniem, zło. Można powiedzieć – jacy ludzie, takie widzenie spraw.

Kiedy brakuje wiedzy i poczucia misji, a charakter ogranicza stosowanie zasad gry, taktyka jest jedna – działania agresywne. I tak się dzieje. Wypowiedzi kandydatów, ich sztabów oraz wikłanie mediów w polityczne gry (mamy niespotykany dotąd wysyp kandydujących wśród dziennikarzy i redaktorów lokalnych mediów) skutkują prawie zanikiem dostarczania informacji. Zamiast niej mamy pokazywane kampanie polityczno-medialne w roli głównej z jedynie słusznymi kandydatami, głoszącymi jedynie słuszne poglądy. Możemy pozwolić by ten koszmarek trwał nadal, ale lepiej spróbować się zatrzymać i… porozmawiać serio.

Nikomu nie można odbierać prawa do udziału w życiu publicznym, ale od każdego mamy prawo wymagać gwarancji uczciwości w tym, co nam deklaruje. Nasze miasto nie jest „niebotycznie zadłużone” i nie wiąże go „pętla kredytowa paraliżująca wszystkie dziedziny życia”. Nie stanowi również kręgu lokalnej koterii kierowanej innymi postanowieniami niż te podjęte przez właściwe organy gminy czyli Radę Miasta i Prezydenta Miasta.

W ostatnich latach zrealizowaliśmy wielki plan inwestycji miejskich, dzięki którym Skarżysko stało się miejscem atrakcyjnym do zamieszkania i prowadzenia działalności gospodarczej. Był czas, kiedy panowała zgoda zarówno co do zakresu jak i formy realizacji tej modernizacji. Nie było wątpliwości, że należy sięgnąć po dotacje unijne i w związku z tym dopuszczano możliwość kredytowania po to, aby planowane inwestycje zrobić szybciej i taniej. To taki dylemat: czy odkładać na mieszkanie, by kupić je za 20 lat, czy wziąć kredyt - mieć mieszkanie i spłacać zadłużenie przez 20 lat. Wybraliśmy to drugie rozwiązanie tym bardziej, że 30% wartości zrealizowanych inwestycji pokryliśmy z dotacji (środki niepodlegające zwrotowi) spoza budżetu gminy. W istocie nasze miasto ma długi do spłacenia, ale nie są one na tyle wysokie, by rodziły konieczność wprowadzania planu naprawczego czy  innych drastycznych form oszczędzania.

A mogłyby być znacznie niższe, gdyby była większa świadomość, że prowadzenie inwestycji wymaga spójnych działań umożliwiających optymalne finansowanie. Niestety w naszym przypadku górę wzięła walka polityczna, dla której koszty nie mają znaczenia.

Spór o inwestycje

To, że w Skarżysku były, są i będą potrzebne inwestycje poprawiające warunki życia mieszkańców  wydaje się oczywiste i nie podlegające dyskusji. Deklarują je przed każdymi wyborami wszystkie komitety wyborcze: partyjne, obywatelskie, społeczne, indywidualne, związkowe, czarne, białe i zielone.  Wszystkie. Często są to ciekawe propozycje. Problem w tym, że na ogół pomysły te po wyborach nie są realizowane. Dlatego warto zwrócić uwagę na odstępstwo od tej niechlubnej zasady i wskazać dobry przykład w tej materii. Otóż w październiku 2006 r. (na miesiąc przed wyborami samorządowymi) ówcześnie urzędujący Prezydent Waldemar Mazur i Skarbnik Miasta Lidia Polewany przedłożyli, a radni przyjęli do realizacji dwie, bardzo ważne w perspektywie pozyskiwania środków unijnych, uchwały – w sprawie przyjęcia Planu Rozwoju Lokalnego (PRL) i w sprawie Lokalnego Programu Rewitalizacji (LPR). Obydwie regulacje preliminowały działania inwestycyjne na terenie naszego miasta w perspektywie lat 2007–2013.

PRL przewidywał inwestycje miasta na poziomie grubo ponad 50 mln złotych (w cenach 2006 r.) m.in. na rozbudowę dróg na Dolnej Kamiennej (11,2 mln zł), Placach (7,2 mln zł), modernizację MCK (17,3 mln zł), sztuczne lodowisko i korty (3,6 mln zł) i inne mniejsze, ale równie potrzebne miejskie inwestycje.

LPR miał jeszcze większy rozmach. Za 164 mln zł (w cenach 2006 r.) planowano m.in. podnieść atrakcyjność zbiornika Rejów (60,6 mln zł), rewitalizować tereny poprzemysłowe (60,8 mln zł), poprawiać lokalną estetykę i infrastrukturę osiedli (15,0 mln zł), tworzyć w osiedlach warunki do rozwoju sportu, turystyki i rekreacji (9,6 mln zł) i jeszcze za 11 mln zł zachować dziedzictwo kulturowe Rejowa.

W obydwu planach przewidywano również inwestycje spółek gminnych i podmiotów prywatnych na sumę ponad 50 mln zł (w cenach 2006 r.). Rzeczywiście imponujące przedsięwzięcie. Gmina w latach 2007–2013 deklaruje zainwestować ponad 215 mln zł (w PRL i LPR) plus 50 mln zł od innych podmiotów (sic!).

Wybory prezydenckie, które miały miejsce w miesiąc po podjęciu opisywanych uchwał wygrał Roman Wojcieszek, któremu udało się zjednać sojusznika na rzecz polityki inwestycyjnej zawartej w obu planach. Nie była to lewica – ta pozostała w opozycji do własnego przecież planu (sic!). Koalicję rządzącą wsparli radni z komitetu „Tu mieszkam” ze Zdzisławem Kobierskim na czele, który w tej sytuacji został zastępcą prezydenta odpowiedzialnym za sferę komunalno-inwestycyjną miasta.

Początek był rzeczywiście dobry. Składamy wiele wniosków (fiszek) o dofinansowanie naszych inwestycji. Panuje pełna zgoda, że mamy swoje pięć minut, że musimy się maksymalnie zakredytować, by móc zrealizować wielki program działań na rzecz modernizacji miasta przy dużym udziale środków z Unii Europejskiej. To jedyna okazja!

Niestety Zdzisław Kobierski dość szybko uznaje się „ojcem” całego planu inwestycyjnego i w drugiej części kadencji prowadzi niebywały „lans” w mediach, kompletnie niezrozumiały z punktu widzenia pozycji, jaką w tym czasie zajmował w samorządzie. Wkrótce okazało się, o co chodzi. Po prostu Zdzisław Kobierski postanowił w nadchodzących wyborach ubiegać się o funkcję prezydenta miasta i za motyw przewodni swojej kampanii uznał konieczność realizacji inwestycji miejskich.

Inwestycyjny zapał skończył się, kiedy okazało się, że wyborcy nie akceptują kandydatury Zdzisława Kobierskiego a na fotel prezydenta miasta i ponownie wybierają Romana Wojcieszka. Niedoszły prezydent szybko zasilił szeregi opozycji, która utworzyła większość złożoną z radnych lewicy i Platformy Obywatelskiej, Konrada Kröniga, Mieczysława Sadzy oraz radnych Przemysława Bieńka i Konrada Sokoła, którzy niespodziewanie dołączyli do przeciwników Romana Wojcieszka.

Ta opozycyjna większość w Radzie skutecznie psuła kolejne budżety kadencji 2010–2014. Owo psucie polegało na pozbawianiu gminy dochodów i nie dopuszczaniu do jakichkolwiek działań racjonalizujących wydatki. Ale po kolei.

Psucie budżetu

Gmina ma ściśle określone źródła dochodów budżetowych. Wśród nich są subwencje i dotacje budżetu państwa (ponad 30% dochodów), dochody własne (ponad 60% dochodów) oraz relatywnie niewielkie, rzędu kilku procent, dochody ze źródeł obcych (struktura budżetu naszego miasta po wykonaniu w roku 2013).

Wśród dochodów własnych niezwykle istotny jest podatek od nieruchomości. Raz, że stanowi blisko 30% całej wielkości tych dochodów. A dwa, że gmina ma duży wpływ na wysokość tego podatku. Tak jest, ponieważ to radni w specjalnej uchwale ustalają stawki podatku od nieruchomości. Mają tu dużą dowolność ograniczoną jedynie maksymalną wysokością stawek ustalaną corocznie przez ministra finansów.

Gminy, szczególnie takie jak nasza – inwestujące, uchwalają zwykle podatki na poziomie propozycji ministra, wychodząc ze słusznego założenia, że ów podatek nie jest zbyt uciążliwy dla mieszkańców czy podmiotów gospodarczych, natomiast w budżecie gminy, jak wyżej wskazano, ma niezwykle istotne znaczenie. Posłużmy się przykładem podatku od budynków przeznaczonych pod działalność gospodarczą.

Przy stawce 20 zł/m²:

·       za lokal biurowy o pow. 30 m² trzeba zapłacić 600 zł rocznie czyli 50 zł miesięcznie

·       za sklep osiedlowy o powierzchni 100 m² odpowiednio 2000 zł rocznie, czyli niespełna 170 zł miesięcznie.

W sytuacji, gdy prowadzący działalność gospodarczą płaci składki na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne i fundusz pracy (płatności obowiązkowe) ponad 1000 zł miesięcznie – podatek od nieruchomości wygląda skromnie. W dużych zakładach produkcyjnych czy handlowych te relacje jeszcze bardziej pokazują jak niewielkie znaczenie w całości kosztów stanowi podatek od nieruchomości (jest to rząd promili). Dlatego tak niezrozumiałe były i są (jesteśmy po uchwale podatkowej na 2015 r.) decyzje radnych, którzy głosują za obniżaniem tego podatku, uzasadniając to potrzebą ochrony miejsc pracy i wspierania zatrudnienia.

Prezydent Waldemar Mazur kończył swoją kadencję z podatkiem od budynków z działalności gospodarczej na poziomie 16,50 zł/m². W kadencji 2006–2010 radni utrzymali tę wysokość tylko dla roku 2007, natomiast w roku 2008 obniżyli ją do 15,50 zł/m² i utrzymali ten stan aż do roku 2011. W tym samym czasie górna stawka ustalana przez ministra finansów wzrosła z 18,60 zł/m² ( w roku 2007) do 21,05 zł/m² ( w roku 2011). Dopiero w roku 2012 radni podnieśli stawkę na 18,0 zł/m², a na lata 2013 i 2014 ustalili ją na poziomie 19,0 zł/m². W tym samym czasie maksymalna stawka ministra kształtowała się już na poziomie 21,94–23,03 zł/m².

Radni, ustalając tak niskie stawki przysłużyli się podmiotom gospodarczym w niewielkim stopniu, natomiast gminę pozbawili milionowych dochodów.  W latach 2007–2014, jak łatwo wyliczyć, wskutek niepodwyższania stawek podatku od nieruchomości do stawek maksymalnych gmina straciła około 30 mln swoich dochodów. Rekordowy był rok 2011, kiedy owe „niedoszacowanie” kosztowało nas ponad 6 mln złotych.

Kiedy zestawimy wysokości stawek podatku w latach 2003–2014 okazuje się, że prezydent Mazur miał wpływy na poziomie 92,8% maksymalnych stawek (w sytuacji, kiedy nie prowadził żadnych większych inwestycji), natomiast prezydent Wojcieszek w latach 2007–2014 mógł zanotować wpływy podatku jedynie na poziomie 80,5% (sic!). Wielkimi rzecznikami kształtowania niskich stawek podatku od nieruchomości byli radni: Kobierski, Krönig, Tarasiński i in. Należy ich zapytać, co przez takie działania osiągnęli.

Druga gigantyczna pozycja psująca budżet to nadmierne wydatki w oświacie, która generuje coraz większe koszty utrzymania i pozbawia budżet możliwości finansowania innych ważnych zadań. Wszystkie próby racjonalizowania sieci placówek oświatowych zawsze napotykały opór radnych. Odrzucane były propozycje prezydenta, a jednocześnie ani komisje rady ani partie mające reprezentację w radzie miasta nie przedłożyły żadnego swojego projektu. A mogły – bowiem ustalanie sieci szkół jest kompetencją radnych.

Wszyscy są skłonni zgodzić się, że na oświatę powinniśmy wydawać mniej, bo mamy zdecydowanie mniej dzieci i w związku z tym stale zmniejszającą się subwencję. I cóż z tego? Gdybyśmy w latach 2007–2014 zmniejszyli wydatki tylko o 10%, moglibyśmy wydać 30 mln zł na bardziej potrzebne cele, niż finansowanie źle zorganizowanej, nie przystającej do aktualnych potrzeb, sfery.

Zatrzymajmy się na tych dwóch przykładach. W czasie, kiedy gmina potrzebowała jak najwięcej własnych pieniędzy „zmarnowaliśmy” 60 mln złotych. Dzisiaj mamy 100 mln długów. Gdybyśmy zadbali o wpływy z podatków i nie wydawali tak bezsensownie pieniędzy na oświatę nasza sytuacja byłaby diametralnie inna. Mielibyśmy zrealizowane ważne inwestycje i dług na zupełnie innym poziomie. Zgrozą jest fakt, że ci, którzy dzisiaj rzucają tyle oskarżeń na urzędującego prezydenta miasta są wprost sprawcami tego stanu. Ot taka faryzejska obłuda. Szkoda, że króluje w dzisiejszej kampanii i czyni ją po prostu szpetną.

Jan Janiec

Ostatnie komentarze

  • Anonimowy powiedział(a) Więcej
    Do paki z takimi burakami. Szkoda, że nie trafili na mocniejszych i nie dostali po gębie. Może by się czegoś... 15 godzin temu
  • Anonimowy powiedział(a) Więcej
    To potencjalny czub - mega głupek. Dobrze mu tak !!! 15 godzin temu
  • Programator powiedział(a) Więcej
    "- Szanowni Państwo, nasz program to w sumie 16. punktów - naszych propozycji programowych. Z pełnym programem... 1 dzień temu

Komentarze pozostają własnością ich twórców - redakcja TSK24.pl nie bierze za nie odpowiedzialności. Nick nie jest zastrzeżony dla jednego użytkownika.
Serwis nie ma obowiązku publikacji nadesłanych materiałów. Materiały nie zamawiane przez Serwis Informacyjny TSK24.pl nie podlegają zwrotowi. Autorzy materiałów publikowanych w serwisie wyrażając zgodę na ich publikację przenoszą jednocześnie prawa do nich na rzecz Serwisu Informacyjnego TSK24.pl. Serwis zastrzega sobie również prawo do wykorzystywania zamieszczanych materiałów w celach promocyjnych i reklamowych na wszelkich polach ekspozycji.
Wszystkie Prawa Zastrzeżone - Żadna część jak i całość materiałów zawartych w portalu TSK24.pl nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie.
Wszelkie wyżej wymienione postępowanie bez pisemnej zgody wydawcy - PPHU MPC-TECH ZABRONIONE!