- Kategoria: Skarżysko na Plus
- Michał
Czym jest, a powinna być polityka samorządowa?
Pomijając wszelkie fachowe definicje, polityka samorządowa to zarządzanie dobrem wspólnym, w celu stworzenia jeszcze lepszych warunków życia. Dla kogo są te lepsze warunki życia? Czy tylko dla tych, którzy żyją teraz i mogą głosować na konkretnych polityków? Tworzymy te warunki nie tylko z myślą o sobie, ale także ze świadomością/lub jej brakiem, że to, co uda nam się zdziałać teraz, będzie dla kolejnych pokoleń.
Polityka nastawiona tylko na zwycięstwo wyborcze może się okazać bardzo krótkowzroczna. Ciężko jest sobie wyobrazić przyszłość, ale to właśnie ona kiedyś nas osądzi. Tak więc dochodzimy do pewnego banału, ale jakże ważnego, polityka samorządowa to także umiejętność łączenia trzech poziomów tego, co było, co jest, i co będzie. Dlaczego? To, co już było pozostawia pewien materialny i duchowy ślad w zbiorowej pamięci. Zazwyczaj władze lokalne działają instytucjonalnie, aby zachować artefakty przeszłości lub budować symboliczne miejsca pamięci osób, wydarzeń etc. Tworzymy w ten sposób swoją wyjątkową lokalna kulturę umocowaną w wydarzeniach sprzed lat. Zyskujemy dzięki temu określoną tożsamość. Dostrzegamy dzięki temu, że to kim jesteśmy dzisiaj, wiąże się także z tym, co miało miejsce kiedyś.
Tym bardziej obecna teraźniejszość jest efektem działania różnych ludzi, błędów i sukcesów, działania lub kunktatorstwa, porażek, a także sukcesów. One wszystkie podlegają naszej ocenie, dlatego samorząd w pewnym sensie skupia w sobie te elementy. Przypominamy sobie pewne okresy naszego życia, poważne problemy i osiągnięcia, czasami przez pryzmat jakiegoś polityka. Bo to nie jest tak, że indywidualny sukces zależy tylko od siebie. Następują zmiany – dobre lub złe – i dzięki nim coś osiągamy. Są one najczęściej wynikiem działania polityków. Wybierając ich, także ponosimy pewną odpowiedzialność za ich nieudolność lub sprawność. Na tym polega demokracja, że powinniśmy w niej uczestniczyć. Jednak demokracja ma także to smutne oblicze.
Wyobraźcie sobie, że macie przed sobą kogoś bardzo mądrego i zdumiewa was jego wiedza. Jednocześnie ten człowiek nie zabiega o jakieś dobra, czy spektakularny poklask. Toczy dyskusje ze swoimi adwersarzami, i dowodzi im, że w swojej pysze nie są mądrzejsi od niego, kiedy on sam twierdzi, że wie, że nie wie. Człowiek ten szukając mądrości, zraził sobie wielu ludzi majętnych i posiadających pozycję, czyli powiedzielibyśmy dzisiaj „posiadających znajomości”. Tym człowiekiem był Sokrates, który przez publiczne zgromadzenie sędziów został skazany na śmierć w ówczesnej starożytnej demokracji ateńskiej. I to, co jest idealnym dążeniem na dziś demokratycznych państw, aby być takimi jak starożytne greckie polis, kiedyś bezmyślnością tłumu przyczyniło się do śmierci mędrca, który mówił zbyt dużo niewygodnych rzeczy – pamiętajcie- ludzie za prawdę, obrażają się.
I mamy do czynienia z czymś podobnym w naszej lokalnej demokracji. Do polityki wchodzą ludzie, których często można określić mianem karierowiczów. I powstaje paradoks, niby mamy więcej wolności, i chociaż wszystko wydaje się być lepiej niż przed 1989 r., to jednak nie mądrzejsi sprawują nad nami władzę, ale coraz bardziej cwani. Dlaczego? Przyczyna tego jest prosta. Wybory odbywają się, co cztery lata. Każda kampania różni się od poprzedniej, każda licytuje szereg nowych obietnic, ale żadna nie dotyczy nienarodzonych. Bo tych jeszcze nie ma, a kiedy byśmy sami siebie zapytali, czemu wybieramy miernych polityków? Bo nie chcemy żeby ktoś mądrzejszy pouczał nas, że zamiast wydać pieniądze na nowy stadion, brać kredyt pod kolejne szalone inwestycje, warto te pieniądze np. przeznaczyć na edukację lub inne wartościowe działanie. Czemu tak się nie dzieje? Bo żyjemy chwilą, tu i teraz.
Kamil Sasal
politolog, obecnie doktorant historii na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach.