- Kategoria: Skarżysko na Plus
- Michał
Długi nasze (nie)chciane… cz.1
I tak, jest poza dyskusją, że zadłużenie powstało w okresie kadencji 2006-2010 i 2010-2014, a jego wysokość - „nominalna” - jak mawia urzędujący prezydent, wyniosła ca. 100 mln zł (równowartość wyemitowanych obligacji). Poszukiwanie i pozyskiwanie pieniędzy poza budżetem miasta (w bankach) wiązało się z obowiązkiem pokrycia deficytu, czyli niezrównoważenia wydatków z dochodami. Owe wyższe wydatki nie były skutkiem niegospodarnych działań ani żadnej nadmiernej konsumpcji lecz w 100% wynikały z realizacji programu inwestycji w mieście. Wielkich inwestycji, których wykonanie było możliwe dzięki środkom unijnym, ale również dzięki zaciągniętym kredytom. W roku 2007 była zgoda w naszym samorządzie dla takiego sposobu inwestowania, który uznawano za optymalny, aby planowane inwestycje zrobić szybciej i relatywnie taniej. Wydaliśmy w sumie 210 mln zł, z czego: 60 mln zł na budowę i remonty dróg, 30 mln zł na rozbudowę i modernizację MCK i MOB, a za 25 mln zł wybudowaliśmy halę sportową, lodowisko i 5 boisk wielofunkcyjnych. Bardzo ważną inwestycją było wydatkowanie 25 mln zł na przygotowanie i rekultywację terenów pod inwestycje dla podmiotów gospodarczych, budowę Inkubatora Technologicznego oraz wykup i gruntowną modernizację ulic Mościckiego i Asfaltowej - kluczowych dla podniesienia waloru atrakcyjności 120 ha terenów przemysłowych (wcześniej „place” Z-1 i Z-3 Z.M. Mesko). Dziesiątki mln wydano na budowę kanalizacji sanitarnej w peryferyjnych częściach miasta, modernizację oczyszczalni ścieków i budowę stacji uzdatniania wody. Dużymi nakładami publicznych pieniędzy wykupiono i urządzono teren przed dworcem PKP, odrestaurowano skwer z fontanną na Milicy, teren przed Urzędem Miasta czy Plac Staffa. 12 mln zł wyniosła pomoc miasta dla powiatu, dzięki czemu łatwiej było przeprowadzić remonty kilku ważniejszych ulic, będących w zarządzie służb powiatowych.
Były to inwestycje niezwykle ważne dla mieszkańców. Poprawiły funkcjonalność i estetykę wielu miejsc. W efekcie sprawiły, że Skarżysko jest dziś innym miastem, z lepszym standardem życia, z możliwościami do prowadzenia działalności gospodarczej i z realną szansą na rozwój w przyszłości. Rządzący nie kazali mieszkańcom czekać 20-30 lat na dobrą drogę, boisko czy łazienkę w mieszkaniu. To tak, jak z zakupem domu. Można na niego odkładać pieniądze, czekać i doświadczać wszystkich niedogodności wynikających z braku własnego lokum, albo wziąć kredyt, kupić i mieszkać od zaraz, a pożyczone pieniądze spłacać przez 20-30 lat. W naszym przypadku aż 75 mln zł z zainwestowanych 210 nie musimy zwracać, pochodziły bowiem z unijnych dotacji, budżetu państwa i innych – nie gminnych - źródeł. Pozostałe 135 mln to środki z budżetu miasta – 35 mln zł oraz wspomniany wcześniej dług w wysokości ca. 100 mln.
I tu tkwi strategiczna kwestia. 35 mln zł z kolejnych budżetów w latach 2007-14 można uznać za kwotę niewygórowaną. Każde 10 mln więcej w tej pozycji to o 10 mln mniejsze zadłużenie. I choć to oczywiste – większość w naszej Radzie Miasta nie chciała tak widzieć tej zależności. Nie dbano o dochody i nie zmniejszano wydatków poprzez racjonalne działania organizacyjne. Najlepszą ilustracją tych tendencji są uchwalane przez radnych stawki podatków od nieruchomości i wydatki w oświacie. W kwestii podatków gminy inwestujące tak jak nasza, zwykle decydowały się na ustalenie ich wysokości na poziomie maksymalnym, który corocznie ustala minister finansów.
Łatwo wyliczyć, że wskutek nie podnoszenia stawek podatku od nieruchomości (szczególnie od podmiotów gospodarczych) do stawek ministra miasto straciło ca. 30 mln zł potencjalnych dochodów. Rekordowy był rok 2011, kiedy owe „niedoszacowanie” kosztowało nas ponad 6 mln zł. Kwotę podobnego rzędu „straciliśmy” na zaniechaniu reform w oświacie. Wszyscy wiedzą, że dzieci w szkołach co roku ubywa, jednak wszelkie próby racjonalizowania sieci placówek oświatowych zawsze napotykały opór radnych.
Dla historycznego porządku należy tu dodać, że w okresie tych dwóch kadencji urzędujący prezydent miasta nie miał za sobą większości radnych. Większość złożona z radnych Lewicy, PO oraz komitetu „Tu Mieszkam” Kobierskiego i Kroniga robiła wszystko, by wygrać z Wojcieszkiem. W 2010 roku Kobierski jeszcze przegrał. W 2014 Kronig wygrał. Koszt tej walki był/jest dla miasta wielki, szczególnie w kontekście zadłużenia.
Mogliśmy zrealizować ważne inwestycje i mieć dług na zupełnie innym, niższym poziomie. Odpowiedzialność za ten stan ponoszą radni tworzący większość, którzy w czasie prezydentury Wojcieszka konsekwentnie odrzucali wszelkie racjonalne rozwiązania. Robiono to w jednym celu – by osłabić jego pozycję, obciążyć odpowiedzialnością i w efekcie wygrać wybory. Polityka „im gorzej, tym lepiej” odniosła zwycięstwo, ale również – o czym musimy wiedzieć – przyniosła wielkie szkody miastu. Jest dla mnie bardzo ważne uzyskać od radnych odpowiedź na pytania – dlaczego wtedy głosowali przeciw, a gdy prezydentem został Konrad Kronig szybko przekonali się do podniesienia podatków i racjonalizacji w sferze oświaty? Co takiego złego robił Wojcieszek, a co dobrego robi Kronig? I najważniejsze – ile tak naprawdę wynosi cały nasz dług publiczny. Kronig operuje terminem „nominalny”. Zgodnie z ufp chce tu widzieć wartość wyemitowanych obligacji, a pytany o koszty obsługi długu ucieka od odpowiedzi. Dziwna reakcja, bo skądinąd wiemy, że każdy, kto bierze kredyt, pożyczkę, czy zaciąga inne zobowiązanie wie, ile musi oddać kapitału i należnych od niego odsetek. A prezydent nie wie…? Jestem dobrej myśli, wspólnie uda się to ustalić.
C.d.n.
Jan Janiec Na temat zadłużenia naszego miasta powiedziano wiele. Szkoda, że najczęściej mówiono w kontekście bieżących potrzeb walki politycznej, stąd w ocenach wiele stronniczości, pomówień i zwykłych przekłamań. Najwyższa pora, póki czas jeszcze nie „wyborczy” spróbować ocenić fakty i na problem spojrzeć trzeźwo.