- Kategoria: Kultura i rozrywka
- User
„A wierzby szumią, szumią, szumią...” - najnowsza książka Ryszarda Bilskiego
To po części również dzieło: skarżyskich gimnazjalistów, licealistów i trojga studentów pierwszego roku (Agaty Świątek, Pawła Mroza i Bartosz Wosieka).
Na sobotniej promocji książki byli obecni kandydaci na prezydenta Agnieszka Schmeidel oraz Michał Jędrys i Roman Wojcieszek. Nie zabrakło również wspaniałych jedenastu współpracowników i autorów wielu wywiadów i reportaży, które powstały w ramach zajęć dydaktycznych Ryszarda Bilskiego, którzy mieli bardzo duży wkład w powstanie tej publikacji.
O swojej nowej książce wylącznie dla Serwisu Informacyjnego TSK24.PL mówi autor, skarżyszczanin, Ryszard Bilski, dziennikarz i pisarz.
– Zadzwonił do mnie pewien dziennikarz i zapytał: a o czym są te Wierzby? Trudne pytanie. Książka liczy bowiem – bez kilku kartek – 400 stron, więc jak tu poważnie i wyczerpująco odpowiedzieć. I teraz stoję też przed podobnym dylematem. Ale przynajmniej teraz nie muszę się spieszyć, jak w przypadku wspomnianego dziennikarza, któremu „komóra biła impulsy”.
Ostatnie lata są dla Skarżyska bardzo znaczące i ważne. Niezwykle trudne i ciężkie. Chwilami wręcz dramatyczne. Kiedy indziej nostalgią zaś malowane i nutką nadziei okraszone...
W pamięci mamy jeszcze obrazy z obchodów 90-lecia przyznania praw miejskich, a tu już pukają, jeden przez drugiego: „Witkowski” z „Mickiewiczem” i przypominają o zbliżającym się stuleciu, a dopiero co „Staszic” świętował swe sześćdziesięciolecie. Za chwilę sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej uzyska tytuł bazyliki mniejszej. Z tej okazji odwiedzą nas krajanie z całej Polski i świata. W ostatnich latach jakże wielu ich wyjechało za chlebem, nawet za Wielką Wodę, głównie jednak do Anglii i do Niemiec. Bo tam, na przykład u pani Merkel – proszę koalicji PO-PSL nie tyle rządzącej, co rządowej – kominy dymią na całego i nikomu to nie ma prawa przeszkadzać. Polskie dymy szkodzą zaś wszystkim naokoło, a w Berlinie i w Brukseli najbardziej.
Bez mydlenia oczu
A jeszcze nie tak dawno temu do Skarżyska przyjeżdżali ludzie z całej Polski, by poprawić sobie byt, gdyż tu wciąż była nieźle płatna praca.
Teraz bijemy rekordy bezrobocia! Kupujemy erzac z całego świata oferowany w zagranicznych marketach, które wyciągają ostatnie nasze grosze i ślą zyski do swych krajów, albo lokują w „rajach podatkowych”.
A my handlujemy używaną odzieżą na wagę („proszę pół kilograma majtek i ćwierć kilograma skarpetek”), preferujemy utopijne „samozatrudnianie się bezrobotnych” (sic!), rozbudowujemy system informatycznego powiadamiania (co za wygoda) bezrobotnych o tym, że miejsc pracy wciąż ubywa. Stawiamy też na turystykę, choć Grecja ze swoimi zabytkami i ciepłym morzem musiała żebrać o „zapomogę” w UE, (w tym także była pomoc z Polski). Co się z nami porobiło?
Te i inne problemy miasta podejmowane są w książce m.in. przez młodych skarżyszczan (gimnazjalistów i licealistów), wolnych od układów i znajomości, od powiązań i zobowiązań, od różnego rodzaju obciążeń i „zaszłości politycznych”. To świeże, bez mydlenia oczu, obiektywne spojrzenie na stan skarżyskiej i krajowej gospodarki (bo gospodarka, to naczynia połączone, co wiedzą z fizyki, jeszcze z podstawówki) umożliwia poznanie prawdy i znalezienie optymalnych dróg wyjścia z kryzysu.
Troje kandydatów, trzy recepty
Na tym tle niezwykle interesująco prezentują się wywiady z trójką kandydatów na prezydencki fotel w Skarżysku: Michałem Jędrysem, Agnieszką Schmeidel i Romanem Wojcieszkiem, którzy nie trzymali wyborców w niepotrzebnym napięciu i jak mogli najwcześniej ujawnili swe polityczne plany. To dla nich też – jakby to powiedział niegdysiejszy „główny elektryk kraju” – duży plus dodatni! Inni zwlekali, ociągali się, choć nawet zachrypnięte wróble ćwierkały na wierzbach, nad Kamienną, ich nazwiska.
Kolejność trojga kandydatów nie jest przypadkowa, determinuje je dzień przysłania odpowiedzi na pytania, których było dwanaście. Dla wszystkich jednakowe. Odpowiedzi było zaś trzydzieści sześć, jakże odmiennych. Staną się zapewne pożytecznym vademecum wyborców. Oto niektóre z pytań (wszystkie, pełne odpowiedzi są w książce): – Dlaczego wyborcy akurat na pana (panią) powinni oddać swój głoś? Proszę spróbować przekonać nas, „stduentów” młodzieżowej Szkółki Dziennikarstwa. Następne: – Kilka pokoleń skarżyszczan pracowało, by zbudować silny PRZEMYSŁ i KOLEJ, które spowodowały szybki i wszechstronny rozwój miasta. Jeszcze w latach 80-tych Skarżysko było „perłą rozwoju gospodarczego”! Niestety, przemysł padł! Padła kolej, pozostało po niej skrzydełko w miejskim herbie. Miasto gwałtownie ubożeje i pustoszeje (wspomniane wyjazdy „na roboty” do Niemiec i do Anglii). Czy nie sądzi pan (pani), że czas najwyższy postawić zdecydowanie na odbudowę przemysłu? Kolejne pytanie: – W „pośredniaku”, w „pomocy społecznej”, w telewizji, wszędzie namawiają nas żebyśmy byli kreatywnymi w myśleniu i działaniu, żebyśmy zakładali firmy i robili kariery, bo kryzys to wielkie wyzwanie dla ambitnych i przedsiębiorczych... Ja spawacz – ze wszystkimi możliwymi uprawnieniami – zapytuję kandydata do czego będzie nas namawiał jak zostanie prezydentem Skarżyska? Dlaczegóż to władze same nie są kreatywne w sprawach gospodarczych, społecznych, państwowych i nie widzą w kryzysie wielkiego wyzwania, tylko przed problemami uciekają, chowają się na ciepłych posadkach, a los obywateli mało ich obchodzi? A teraz niezwykle frapujące pytanie: – Na czym w istocie polega rozbieżność poglądów, lub – jak niektórzy mówią – odwieczny spór pomiędzy prezydentem Wojcieszkiem a starostą Jędrysem? I jeszcze jedno z tych pytań bliżej końca: – To, że nie dopytujemy się o dziesiątki szczegółowych spraw, nierozwiązanych problemów utrudniających życie mieszkańcom Skarżyska, nie znaczy wcale, że ich nie widzimy. Nie chcemy jednak zrobić z tej rozmowy „koncertu życzeń”. Ale pytanie, które teraz zadajemy, ogniskuje wszystkie trudne sprawy i wskazuje źródło niepowodzeń. Chodzi o niebotyczne zadłużenie miasta. Pętla kredytowa paraliżuje wszystkie dziedziny życia. Jak zatem zamierza pan (pani) zniwelować ten dług i naprawić finanse miasta?
Prawnuczka księżnej z Czarnogóry maturzystką „Witkowskiego” '54
Gdy kogoś zacznie męczyć czytanie o trudnych sprawach, to kilkanaście kartek wcześniej znajdzie coś lżejszego, na przykład o bardzo bliskich rodzinnych powiązaniach pewnej skarżyszczanki z... księżną Czarnogóry, o lotach pani Aliny nad Skarżyskiem, o przedwojennych handlowcach z ulicy Staszica, o zatrzymanych w... kadrze, o dorożkach i o historii apteki magistra Jana Bielnickiego, opowiedzianej przez jego wnuka, wybitnego lubelskiego kardiologa Wojciecha Sodolskiego, o tym, że w Rynku mieszkał pewien inżynier herbu Leliwa! A z Rynku już tylko krok na Świeżą, do niegdysiejszej pracowni krawieckiej Pawła Bilskiego, gdzie czeka na nas gorąca herbata z cytryną (rarytas na owe czasy) i kilka niezwykłych opowieści, choćby o przyszywaniu guzików na żywo i leczeniu migreny. Pracowników mediów zainteresują zapewne spostrzeżenia, nie tylko moje zresztą, o fatalnej kondycji polskiego (raczej już tylko głównie polskojęzycznego) dziennikarstwa. Nomen omen, odwiedzić możemy magiel pani Pawłowskiej.
Jest też do poczytania coś od święta, o pierwszej Pasterce Stanu Wojennego w 1981 roku i o niezwykle odważnym księdzu, który głosił wówczas kazanie. Nie znałem go, ale teraz, po ponad trzydziestu latach, odnalazłem i chwilę powspominaliśmy tamten czas... Straszny czas... Czas zdrady i pogardy „Polaków” do Polaków! (Zwracam uwagę na prawidłowe użycie cudzysłowu, co rzadko się – również mnie – zdarza).
Już po prezentacji zaledwie kilku rozmów i reportaży – spośród ponad sześćdziesięciu tych pozycji, które składają się na książkę – widać, że nade wszystko przedkładam informacje zdobyte od „świadków historii”. Nie dla mnie archiwa... Szukam świadków ważnych wydarzeń, którzy często dochodzą już do setki, albo już ją mają na karku, jak bohater reportażu Druh Julian, najstarszy wtedy harcerz w Polsce, z Kielc.
Na koniec już tylko wspomnę, że generał Roman Polko – tak, tak, chodzi o b. dowódcę „Gromu”, niezwykle wszechstronnie wyszkolonego żołnierza, wielkiego patriotę, zupełnie zaś niepotrzebnego obecnej władzy – zdradza w Słowie wstępnym do Wierzbtajemnicę mojego warsztatu pisarskiego, który ma niezwykle silny związek z pracownią krawiecką mojego ojca, Pawła – opowiada nam Ryszard Bilski.
Piotr Adamczyk, foto: Małgorzata Nosowicz