- Kategoria: Wywiady
- User
Człowiek wielu pasji
Jego pasją jest również malarstwo i przede wszystkim rzeźba. Każdy pewnie widział gdzieś rzeźbione bociany. To właśnie z nich jest najbardziej znany. Mowa oczywiście o Andrzeju Szlęzaku.
- Jest Pan człowiekiem wielu pasji. Malarz, rzeźbiarz, płatnerz, szczytnik. Niektóre z tych profesji nie są zbyt popularne. Może Pan przybliżyć czym dziś zajmuje się płatnerz i szczytnik.
- Płatnerz to ten, który robił zbroje, tudzież kuł topory czy miecze. Ja nie mam kuźni w związku z tym zacząłem robić topory „na zimno” czyli bez użycia pieca.
Szczytnik natomiast to był taki zawód-nie zawód. Szczytnicy wyrabiali tarcze . Na początku były one drewniane. To były czasy Księstwa Polskiego. Ja wyrabiam tarcze drewniane oraz metalowe.
- Z Którą z tych pasji jest Pan związany najbardziej?
- Na początku malowałem. Potem przyszło rzeźbiarstwo. I w zasadzie to ono pozostało głównym nurtem moich zainteresowań.
- Ile już czasu zajmuje się Pan swoimi pasjami? Która z nich była pierwsza?
-Pierwszą rzeźbę wykonałem w 1975 roku. Zostałem za nią wyróżniony w konkursie zorganizowanym przez Gminny Ośrodek Kultury w Masłowie. Tematem konkursu byłli "Ludzie w twórczości Stefana Żeromskiego." Zobaczyłem gdzieś ogłoszenie. Pojechałem do Masłowa, zgłosiłem się i traf chciał, że zostałem wyróżniony. Tak się zaczęła moja przygoda z rzeźbą.
- Skąd Pana zainteresowania?
- Rzeźby zawsze bardzo mi się podobały. Kiedyś jak zaczynałem było dużo sklepów typu Cepelia. Bardzo lubiłem oglądać w nich właśnie takie prace.
Często również odbywały się targi, festyny ludowe. Tam zacząłem podglądać prace rzeźbiarzy. Początkowo rzeźbiłem w korze. Pochwaliłem się kiedyś w pracy, że coś takiego robie, ale nie mam drewna. Wtedy jakiś stolarz dał mi cztery kawałki drewna. Do tej pory pamiętam takie momenty.
Później z kolegami założyliśmy klub, jeździliśmy na plenery. Poznawałem różnych twórców, podglądałam prace rzeźbiarzy, tkaczy i to mi dawało takiego kopa.
W czasie stanu wojennego miałem przerwę. Potem choroba spowodowała spowolnienie mojej pracy. Po przejściu na rentę znów zająłem się swoją pasją.
- Ile czasu poświęca Pan na pracę?
- Dosyć dużo. Nie mam jednak swojej pracowni. Latem rzeźbie czasem przed klatką na ławce. Były sytuacje, kiedy żona mnie prosiła abym poszedł po ziemniaki. Ale jak tak szedłem i zobaczyłem kawałek drewna, podniosłem go i od razu wiedziałem, że może coś z niego powstać . Zacząłem więc rzeźbić. A żona w domu czekała.
Czasem jest tak, że coś nie wychodzi. Niektóre z moich prac trwały 30 lat.
- Jakie są Pana dotychczasowe osiągnięcia?
-Próbowałem sił w różnych konkursach. Dostałem kilka nagród. Co roku w Warszawie biorę udział w konkursie dla rzeźbiarzy. Raz startowałem w konkursie w dwóch kategoriach i w obu dostałem wyróżnienie. Jestem dumny z wyróżnienia na konkursie dotyczącego aniołów. Na 2500 prac otrzymałem wyróżnienie równocześnie z innym rzeźbiarzem. Raz na Ogólnopolskim Festiwalu Twórczości Chrześcijańskiej odbierałem nagrodę od znanej prezenterki Iwony Szymali.
Startuje również w konkursach w Skarżysku, Sandomierzu, Kielcach, Opatowie. Tam również wystawiam swoje prace. Ponadto ze swoimi wzorami tarcz i toporów jeżdżę na Grunwald, gdzie można je oglądać w wiosce rycerskiej.
- Z których prac jest Pan najbardziej zadowolony?
- Najbardziej znany i rozpoznawalny jestem z bocianów. To najbardziej charakterystyczne moje prace.
Rzeczywiście jest część prac, których nie chciałbym sprzedać.
- Co jeszcze chciałby Pan osiągnąć?
- Chciałbym mieć jakieś pomieszczanie czy galerię, gdzie mógłbym wystawiać swoje prace, choć wiem że jest to trudne do zrealizowania.
Życzymy więc zrealizowania tych marzeń. Mamy nadzieje spotykać się na wystawach i konkursach. Gratulujemy tak ciekawych pasji i wspaniałych prac.
Prace Pana Andrzeja można zobaczyć na trwającej wystawie w Miejskim Centrum Kultury.
Z Andrzejem Szlęzakiem rozmawiał Piotr Adamczyk
© Tekst: Ewelina Adamczyk Foto: Piotr Adamczyk oraz archiwum Andrzeja Szlęzaka /TSK24 Team